Monika Sławecka autorka książki "Alkohol. Piekło kobiet" w rozmowie z Klaudią Stabach opowiedziała, jak postrzegane są alkoholiczki w Polsce oraz do jakich decyzji popycha je wstyd związany z tym problemem.
Staram się w mojej twórczości zachować siebie. Nie mogę zwracać uwagi na to, co jest modne. Z każdą kolejną płytę wykonuję krok do przodu. Nie oglądam się za siebie. Wolę mieć mniejszą grupę odbiorców, która jest wierna niż mieć mnóstwo słuchaczy, którzy bardzo szybko ode mnie odejdą – mówi Kasia Popowska, wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, w rozmowie z
— Pani jest niesłychanie do twarzy w koralach. Wyglądają apetycznie, jak dojrzale wiśnie. Gdybym był wróblem, nie odpędziłaby mnie pani od siebie, objadłbym wszystkie. Tymczasem tylko ślinkę łykam. Stefcia zbladła, zagryzła usta i, obrzuciwszy Waldemara chłodnym wzrokiem, spuściła oczy. Obiad skończył się. Baronowa wstała
Wzrost ceny prądu mający miejsce na początku roku 2023 był wobec tego efektem rekordowych stawek za 1 MWh energii elektrycznej w zakupie hurtowym, w wyniku którego zarówno Tauron, jak i Energa, Enea oraz PGE złożyły wniosek do URE o zmianę taryfy rozliczeniowej na wyższą, która pozwoli zrekompensować koszty ponoszone przez te firmy.
Prąd elektryczny jest dość tajemniczym zjawiskiem. Na pewno już o nim słyszeliście, ale czy wiecie, co to właściwie jest?
Vay Tiền Trả Góp 24 Tháng. Pracujemy nad kompleksowym rozwiązaniem wspierającym odbiorców energii i ciepła. Jest już dodatkowe rozwiązanie, które zabezpiecza gwarancje BGK dla małych ciepłowni potrzebujących środków, aby zapewnić surowiec i kupić węgiel - poinformowała Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska. Przedsiębiorstwa ciepłownicze dostarczają ciepło systemowe do ok. 6,4 mln gospodarstw domowych. Przeprowadzono ankietę wśród 400 ciepłowni, ponad 260 ciepłowni przekazało swoje zapotrzebowanie. wśród potrzeb są gwarancje kredytowe. Rząd wprowadzi rozwiązania umożliwiające utworzenie linii kredytowej przez BGK, przeznaczonej na zagwarantowanie ciągłości dostaw ciepła do odbiorców na cele mieszkaniowe lub użyteczności publicznej. SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY Kosmos użytkowy, czyli jak Polska chce robić pozaziemskie interesy PSG sięga po ultranowoczesne metody wykrywania nieszczelności rurociągów Czy Ukraina może sprostać Unii? KOMENTARZE (4) Do artykułu: Rząd pracuje nad wsparciem dla ciepłownictwa
Następne wideo anuluj Odblokuj dostęp do 10552 filmów i seriali premium od oficjalnych dystrybutorów! Oglądaj legalnie i w najlepszej jakości. Nie kupuj kota w worku! Wypróbuj konto premium przez 14 dni za darmo! Dodał: Olciioxd heheh dobre pokaż cały opis / 5 Oceny: 7 Lubisz ten film?Poleć go znajomym Embed na stronę Zgłoś naruszenie Włącz dostęp do 10552 znakomitych filmów i seriali w mniej niż 2 minuty! Nowe, wygodne metody aktywacji. Testuj przez 14 dni za darmo! Komentarze do: Był dziś u pani prąd Najlepsze komentarze Najlepsze komentarze Najnowsze komentarze anonim9 (*.*. 2012-04-16 15:00:49 +2 koledze oczy powybijalo hahahahahaha Odpowiedz JayBaron 2012-04-16 15:00:49 +1 Żarówki "Osram" już mają to do siebie xD Odpowiedz anonim9 (*.*. 2012-04-16 15:00:49 +1 ,,nie wiem,, hahahha lol Odpowiedz
Fakturka za prąd wyniosła 1300 złotych, a na życie mamy 1100 złotych - mówi pani Helena, która mieszka z dziećmi w dwupokojowym mieszkaniu w kamienicy na Wzgórzu Wolności. - I mam serdecznie dosyć tego mieszkania - przyznaje kobieta. - Od dwóch lat walczę z Administracją Domów Miejskich, do której należy nasz budynek. I z Eneą. Bez jej o to, żeby dać odpowiedź na pytanie: dlaczego takie wysokie rachunki dostaje za prąd. - 200 złotych, rozumiem, 300 złotych też, ale ja mam nawet po 1300 złotych do zapłaty za energię za dwa miesiące - mówi kobieta i pokazuje kolejne interweniowała u wiceprezydent Grażyny Ciemniak, u prezesa ADM, Cezarego Domachowskiego i u szefostwa Enei. - Wszędzie słyszę, że faktycznie, wysokie te rachunki otrzymuję, ale nic się z tym nie da No jak mogę zużyć przez dwa miesiące prądu za ponad tysiąc złotych, skoro nie mamy ogrzewania na prąd? Lampy, radio czy pralka przecież tyle energii nie pochłaniają - zaznacza pani i instalację w jej mieszkaniu różni fachowcy, z ADM i Enei, sprawdzali. - Mieli trzy teorie: ktoś się nielegalnie podpina pod nasz licznik, instalacja jest wadliwa albo licznik zepsuty - kontynuuje nasza rozmówczyni. Przeczytaj także: Z powodu przestarzałej sieci, coraz więcej płacimy za prądOna sama twierdzi, że najbardziej prawdopodobna jest pierwsza wersja (nawet wie, kto to by był), ale za rękę nikogo nie złapała. Mieszkanka płaciła rachunki, ale w wysokości, jakie uważała za prawidłowe. - Gdy na przykład dostawałam 800 złotych, i tak płaciłam po około 200, bo za tyle mniej więcej zużyliśmy prądu- tłumaczy bydgoszczanka. I tak robiła co dwa Enei powstało zadłużenie, bo energetyka brała pod uwagę stawki widniejące na fakturach. - Teraz chce, żebym zapłaciła 2300 złotych zaległości - mówi pani Helena. - Zmieniliśmy liczniki na tzw. przedpłatowe. Miesięcznie płacę za prąd około 120 złotych. Magdalena Marszałek, rzecznik ADM: - Najemczyni w 2012 roku zwróciła się z prośbą o przeniesienie licznika energetycznego obok swojego mieszkania, sugerując nielegalny pobór prądu. To zostało wówczas wykonane. W marcu tego roku znowu zasygnalizowała problem wysokich opłat za prąd. Kilka razy sprawdzaliśmy stan instalacji elektrycznej w budynku. Nie stwierdziliśmy nieprawidłowości. Problem związany z wysokim rachunkiem powstał z powodu nieprawidłowego odczytu licznika elektrycznego przez pracownika Enei. - Przyjrzymy się ponownie historii rachunków za prąd wystawianych tej pani - zapowiada Lech Drzewiecki, rzecznik bydgoskiego oddziału Enea Operator. Czytaj e-wydanie »Nieruchomości z Twojego regionuPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Tragiczne zakończenie dzisiejszego odcinka "Nasz nowy dom". Niestety pani Irena zmarła kilka tygodni po remoncie domu. Tragicznie zakończył się dzisiejszy odcinek programu "Nasz nowy dom". Niestety kilka tygodni po zakończeniu remontu bohaterka odcinka, pani Irena, zmarła. Kobieta całe swoje życie poświęciła innym - była lekarzem. Ten odcinek był naprawdę niezwykle wzruszający. Uczestniczka programu "Nasz nowy dom" zmarła kilka tygodni po remoncie jej domu Pani Irena i jej rodzina byli bohaterami czwartkowego odcinka programu "Nasz nowy dom". W dzielnicy Koło, w małym mieszkaniu na pierwszym piętrze, pani Irena mieszkała wraz córką Anną oraz dwojgiem wnucząt. Pani Irena była lekarzem, całe życie ciężko pracowała i poświęcała się dla innych. Kobieta wkładała całe serce i energię w pomoc potrzebującym, ale przy tym kompletnie zaniedbała samą siebie. Niestety ciężka praca negatywnie odbiła się na jej zdrowiu. Pani Irena była po dwóch udarach i zawale serca. Potrzebowała pomocy we wszystkich czynnościach, niestety również nie chodziła. Zobacz także: Chorobę wykrył u niej lekarz podczas wywiadu, rok temu Katarzyna Dowbor przeszła poważną operację, jak się dziś czuje? Panią Ireną troskliwie opiekowała się jej córka Anna, która samotnie wychowuje ośmioletnią Maję i półtorarocznego Franka. Pani Anna musiała utrzymywać całą rodzinę, opiekować się chorą mamą i dwójką dzieci. Zostałam kapitanem na tym statku i w związku z tym muszę mierzyć się z tą rzeczywistością i zachowywać spokój. Mimo, że statek tonie, nie wolno siać paniki […] Chciałabym, żeby mieszkanie było bardziej funkcjonalne dla mamy, żeby mogła troszeczkę więcej uczestniczyć w życiu rodzinnym - mówiła pani Anna w programie. Mieszkanie na warszawskiej Woli było kompletnie nieprzystosowane do potrzeb rodziny, a przede wszystkim do potrzeb pani Ireny. Jego stan zagrażał bezpieczeństwu całej czwórki. Z pomocą przybyła ekipa programu "Nasz nowy dom" - projekt wnętrza wykonał Maciek Pertkiewicz, a remontu dokonał niezawodny Artur Witkowski i jego pracownicy. Mieszkanie zostało zupełnie odmienione i przede wszystkim zostało przystosowane do potrzeb pani Ireny. Dla kobiety, jej córki i wnuków było to spełnienie najskrytszych marzeń! Niestety, pani Irena kilka tygodni później zmarła. Rodzinie i najbliższym składamy najszczersze kondolencje. Pani Irena przez całe życie ciężko pracowała i poświęcała się dla innych. Była wspaniałą osobą o wielkim sercu Mat. promocyjne
Reporter łódzkiej gazety „Głos Poranny” zapewniał w 1934 roku, że do obsługi nowoczesnych, elektrycznych urządzeń nie potrzeba żadnych specjalnych kompetencji. Nawet mężczyzna, słomiany wdowiec w okresie letnich wyjazdów, był w stanie raz dwa wprawić się w obsłudze chociażby kuchenki elektrycznej. Nie musiał głodować, ani stołować się na mieście, ponieważ: Bez żadnego trudu i zachodów, mając kuchenkę elektryczną, może przygotować sobie wszystkie potrawy nie czując przebrzydłego swądu i nie brudząc nawet rąk. Dziewczyna z miasteczka. Obraz Władysława Żurawskiego z 1932 roku O tej propagandzie elektryczności pisałam już w innych artykule (kliknij, aby go przeczytać). Czy jednak rzeczywiście było tak prosto? I zupełnie bezpiecznie? Musimy pamiętać, że kable elektryczne przed wojną w znacznym stopniu różniły się od tych, jakimi dzisiaj podłączamy urządzenia. Wtyczki były wtedy porcelanowe i początkowo nie posiadały nawet uziemienia. Kobieta prasująca żelazkiem elektrycznym, w głębi stoi odbiornik radiowy – również napędzany prądem. Fotografia z 1936 roku. Nie taki prąd jak dzisiaj Także kabel wyglądał inaczej. Przede wszystkim był znacznie grubszy od dzisiejszych. Przypominał raczej ten, którym podłącza się monitor do komputera stacjonarnego, niż cieniutki od ładowarki. Czasopismo dla kobiet „Pani Domu” w 1935 roku wydrukowało szczegółową instrukcję odnośnie do tego, jak należy się obchodzić z taką wtyczką, by jej nie uszkodzić: Musimy pamiętać, że ze sznurami trzeba się obchodzić ostrożnie, nie dopuszczając do zbytniego skręcania i supłania go, a przy wyjmowaniu wtyczki z gniazda nigdy nie ciągnąć za sznur, lecz wyjmować samą wtyczkę. I lepiej było dobrze zapamiętać te porady, bo przedwojenne instalacje elektryczne – pozbawione zabezpieczeń i zwyczajnie zawodne – były o wiele bardziej niebezpieczne od tych dzisiejszych. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że były niebezpieczne dla każdego. Przedwojenna prasa podkreślała jednak, że zagrożone są głównie panie. A więc istoty mniej rozsądne i nierozumiejące powagi sytuacji… Pułapki na panie domu Dziennik „Echo” opublikował w 1934 roku tekst pt. Pułapki na panie domu. Wyliczano w nim kolejne momenty z jednego dnia zwyczajnej Polki, mogące doprowadzić do śmiertelnej tragedii. Pierwsza groźba pojawia się już przy okazji porannej kąpieli: Po jakimś kwadransie wesołego pluskania się w wodzie sięga po wiszący na gwoździu ręcznik, aby wytrzeć twarz. Ale był to ostatni ruch, jaki uczyniła w życiu. Pokojówka znajduje ją po niejakim czasie bez życia w wannie. Co się stało? Oto gwóźdź, na którym wisiał ręcznik, został tak nieszczęśliwie wbity do ściany, że wszedł w kontakt z przewodem elektrycznego światła. Gdy pani dotknęła gwoździa mokrą ręką, została zabita prądem elektrycznym. Wnętrze domu. Widoczny stary świecznik przerobiony na żyrandol elektryczny. 1938 rok. A przynajmniej „zostałaby”, redaktor przyjmuje, że wypadek się nie zdarzył i przechodzi do kolejnego, nie mniej makabrycznego punktu harmonogramu. Gospodyni, śpiesząca się już do wyjścia, chwyta bluzkę, ta jednak okazuje się „nieco przymięta”: Ale od czegóż ma żelazko elektryczne? Szybko skrapla przed prasowaniem bluzkę, przy czym w pośpiechu trochę wody rozlewa się na dywan. Potem bierze mokrą jeszcze ręką żelazko i staje bosą nóżką na wilgotnym dywanie. I oto nieszczęście gotowe. W witrynach na wystawie elektro-terapeutycznego instytutu można oglądać wielką liczbę takich morderczych żelazek, dowodzących, jak ostrożnie z tymi produktami techniki nowoczesnej należy się obchodzić. Urządzenia zamontowane w Miejskich Zakładach Elektrycznych w Gdyni. Rok 1932 Dalsze niebezpieczeństwa wiążą się z gotowaniem i z… włączaniem lamp pokojowych („Zapewne wielu osobom nieraz się już zdarzyło, że przy odkręcaniu kontaktu dla zrobienia światła dał się uczuć lżejszy lub silniejszy wstrząs. Zazwyczaj nie zwraca się na to uwagi, a jednak skutki takiego uderzenia mogą być nieraz śmiertelne” – podkreśla redaktor). Pani domu bezpieczna nie jest także u samego kresu dnia, gdy „kładzie się do łóżka, aby przed zaśnięciem oddać się jeszcze miłej lekturze”: Lampka elektryczna na metalowej nóżce stojąca na nocnej szafce nie zawsze jest tak niewinna jak wygląda. Drut przewodu elektrycznego przechodzący przez metalowe otwory, bywa często w niektórych miejscach pozbawiony powłoki izolacyjnej wchodzi w kontakt z metalem. Jeśli pani nieostrożnie dotknie metalowej podstawy, naraża się na niebezpieczeństwo porażenia prądem. I można tylko zgadywać, ile dam, przeczytawszy rzeczony artykuł, postanowiło jednak na noc nie gasić światła. Ot tak tylko na wszelki wypadek… Choć z drugiej strony warto zapytać: a dlaczego mężczyzn nie straszono podobnymi tekstami? I dlaczego z nich nie robiono idiotów niezdolnych do „stawiania nóżek na wilgotnym dywanie”? *** Źródła: Artykuł powstał w oparciu o źródła i literaturę wykorzystane przez autorkę podczas pracy nad książką „Dwudziestolecie od kuchni. Kulinarna historia przedwojennej Polski”.
był u pani prąd